Ten przepis brzmi dziwacznie ale jaki nastrój…
Oto malutki kącik jadalniany w kolorze rozbielonego fiołka. Tego drobnego kwiatuszka, który w duecie ze zwykłą glinianą doniczką był nieodzowną ozdobą Babcinego okna… Albo tego, który jako jeden z pierwszych wyglądał spośród trawy, gdy tylko promienie wiosennego słońca porządnie ogrzały zmarzniętą po zimie glebę. I już zawsze będzie przypominał słodkie Babcine ciasteczka, opowiadane cierpliwie bajki i beztroskie dzieciństwo. Bo Babcia miała receptę na rozpieszczanie… Jakoś mi tak… nostalgicznie… A i kącik nostalgiczny…
Są w nim piękne mahoniowe krzesełka retro. Ot – taka tęsknota za mieszczańskim salonikiem w którym panny na wydaniu haftowały swą posagową pościel 😉 Do tego okrągły biały plastikowy stół na jedenj nodze – wspomnienie szalonych 70-tych i… Uwaga! Gwóźdź programu! Majstersztyk duńskiego designu! Lampa Artichoke samego Louisa Poulsena we własnej osobie! [Tylko ta cena…]
Przez przesłonięte cieniutkim batystem [kto zna dzisiaj to słowo…] łagodnie wita nas kolejny dzień. Na porcelanowych talerzykach czekają drożdżowe bułeczki, malinowy dżem i ciepła i herbata z domowym sokiem. Tak jak kiedyś. U Babci. Tylko okna bez fiołków…